Dziennikarka niechętnie opowiada o swoim stylu życia. Jednak zawsze, gdy ma okazję zachęca innych do tego, co dla niej najważniejsze: zażywania ruchu i utrzymywania aktywności fizycznej. W swoich mediach społecznościowych dzieli się z fanami relacjami z wielogodzinnych ćwiczeń, które towarzyszą jej od lat. Poza ćwiczeniami także dieta pozwala jej zachować młodzieńczy wygląd i szczupłą sylwetkę.

Monika Olejnik kiedyś nie dbała o dietę

Przed laty, w wywiadzie udzielonym Piotrowi Najsztubowi dla magazynu „Wprost" dziennikarka zdradziła, że kiedyś dieta dla niej nie istniała:

- Żywiłam się herbatnikami i pracą – wyznała.

Dodała też, że z kolei wieczorami pochłaniała kanapki. Kanapki i herbatniki, to była podstawa jej diety.

Można sobie wyobrazić, że gdyby odżywiała się tak do dziś, nie mogłaby się szczycić swoim obecnym wyglądem. I nie pomogłyby codzienne bieganie, ćwiczenia, gimnastyka, boks czy joga twarzy, którą także uprawia. Dopiero wszystkie te elementy razem powodują, że prowadząca „Kropkę nad i…” jest wysportowana, energiczna, szczupła i zupełnie nie wygląda na swoje 65 lat:

Zobacz także:

- Na trawie, na ławce, blisko natury? Odporność i wytrzymałość — to ważne dla nas wszystkich na te najbliższe i dalsze lata? Sport jest dla mnie ważną częścią kultury #trening #gimnastyka "bez litości w dążeniu do doskonałości"

Wpływ choroby szalonych krów na dietę Moniki Olejnik

W wywiadzie dla „Wprost” dziennikarka przyznała, że kiedyś prowadziła niezdrowy tryb życia:

- Zawsze się dziwnie żywiłam (…) głównie dlatego, że biegałam z mikrofonem radiowym od rana do wieczora.

Zmiany w zwyczajach żywieniowych i wyeliminowanie mięsa z jadłospisu były inicjowane przez wydarzenia zewnętrze i własne przemyślenia:

- Nie dlatego że trwała choroba szalonych krów, ale jakoś tak mnie naszło i pewnego dnia przestałam jeść czerwone mięso, jadłam tylko drób.

Jednak i na to przyszedł czas:

- A któregoś razu obudziłam się i przestałam jeść drób. Przyśniła mi się ta biedna kurka, chociaż one nie są mądre, ale zawsze to kurki… I przyśniła mi się kaczka.

Szczęśliwie nie przyśniły się dziennikarce owoce morza, więc do dziś delektuje się morskimi specjałami:

- Na szczęście ryby i owoce morza jem z przyjemnością, popijając oczywiście dobrym winem. Jesteśmy zieloną wyspą i krainą sushi, które można zamówić nawet do pracy.

Publicystka od lat jest niezmiennie zachwycona kuchnią włoską. W jej mediach społecznościowych można zobaczyć, że lubi krem z pomidorów na ostro, w stylu sycylijskim czy kaszę smażoną z warzywami. Na śniadanie z kolei nie pogardzi kawą espresso z jagodzianką. Szczególnie jeśli może przy tym zrobić przegląd prasy:

- Połączenie pysznej tradycji z przyszłością. W deszczu poranne #espresso #jagodzianki, a potem multimedia — przegląd prasy, mediów i video.

Źródło: plejada.pl, dziennik.pl